Hamlet i Holoubek
Od lat, od bardzo dawna nosił w sobie Gustaw Holoubek własną wizję szekspirowskiego Hamleta. Marzył o tej roli wprawdzie tak samo, jak marzą wszyscy aktorzy, dla których ta rola oznacza osiągnięcie pewnej rangi w teatrze, ale chyba jedynie Holoubek był, poza naturalnymi marzeniami, szczególnie do niej predysponowany. Czy spełniły się te marzenia?
Rozgorzały już pierwsze spory i dyskusje. Ścierają się zachwyty i zarzuty, towarzyszą dyskusji głosy rozczarowania i głosy obrony. Miejmy nadzieję, że wrzawa potrwa jeszcze długo. Tymczasem zaś Holoubek - z dala jakby od zgiełku - gra swego Hamleta na scenie Teatru Dramatycznego przy pełnych kompletach i przedstawia swoją wizję. Jest to zaś, moim zdaniem,wizja twórcza i oryginalna, cokolwiek by się nie powiedziało. Jest twórczą i oryginalną rewizją dużej tradycji interpretacji aktorskiej bohatera szekspirowskiego na obszarze znacznie większym niż obszar polskiego teatru. Jest twórczą i oryginalną propozycją innego, głębszego i słuszniejszego chyba odczytania tej wielkiej skomplikowanej postaci ironii. Wprawdzie w tym Hamlecie,reżyserowanym zresztą również przez Holoubka, istnieje tylko on sam - inny, tak niepodobny do tradycyjnego Hamleta, bardziej jakby oschły, grający bardziej intelektem niż uczuciem, co może budzić nawet uzasadnione sprzeciwy. Inne postacie są tu drugoplanowe nie tylko z własnej woli, zepchnięte na margines, bądź fałszywie czy nieudolnie nawet grane. Samo przedstawienie jest rzeczywiście nieudane, jeśli oczywiście nie liczyć - a nie można nie liczyć - pięknej scenografii Jana Kosińskiego. Niemniej, mimo wszystkich "ale", warto było zaryzykować taki jednoosobowy gwiazdorski popis Holoubka - Hamleta. Nie jest ten Hamlet Holoubka tradycyjnie młodzieńczo piękny, młodzieńczo smukły i strzelisty. Jest jakby znacznie starszy, dojrzalszy od wielu swych scenicznych poprzedników w tej roli. Nie jest to smutny, szlachetny młodzieniec, niedoświadczony chłopiec znający życie i świat tylko z książek. Ten Hamlet wie jakby o świecie dużo,dużo więcej. Kiedy wypowiada swoje słynne "są rzeczy na ziemi i niebie, o których nie śniło się filozofom" - wypowiada to z gorzkim grymasem, tak jakby niejedno już gorzkie przeżył, niejedno gorzkie doświadczył i niczemu, naiwiększej nawet podłości, wcale się nie dziwi. Temu więc Hamletowi świat nie zawiruje przed oczyma i nie zapadnie, gdy dowie się, że to matka wraz z kochankiem, obecnym królem Danii, uknuła zabójstwo ojca. Przyjmie to jako jeszcze jedno doświadczenie, dodane do wcześniej przeżytych, doświadczenie ciężkie, przytłaczające swoją okropnością, ale przecież nie prowadzące do samobójczych myśli, ani tym mniej do obłędu. To tylko dopełni się gorycz jego gorzkiej wiedzy o świecie.
Nie zawoła więc z rozdzierającą samobójczą desperacją "Być albo nie być - oto jest pytanie". Hamlet Holoubka wypowie to po cichu,ze spokojem, tak jakby po prostu rozważał sprawy tego świata,tak jakby rozmyślał nad jego marnościami i tak jakby zastanawiał się - jak normalnie niekiedy człowiek w depresji - nad sensem życia, ale daleki był od samobójczej decyzji. Nie wypowie więc też i rozdzierającym krzykiem, tak jakby raptem świat wypadł orbity,swej słynnej kwestii "Niech ryczy z bólu ranny łoś". On to wypowie niejako z triumfem. Przed chwilą bowiem,gdy wędrowna grupa grająca swoje przedstawienie powtórzyła zaaranżowaną przez Hamleta scenę zamordowania jego ojca - król wyraźnie zdemaskował się jako morderca. Wykrzyknie więc z triumfem,ponieważ odkrył prawdę, na którą był wcześniej przygotowany psychicznie i ta odkryta ohydna prawda wcale go nie powali,nie załamie,nie doprowadzi do obłędu.
Obłęd będzie dla Hamleta- Holoubka tylko maską, tylko maskującą grą przeciwko ojczymowi-mordercy i tym lepszym zamaskowaniem planu zemsty. Będzie grą prowadzoną z dużym wyrafinowaniem, na zimno. I to jest bardzo i wyraźne,nie budzące najmniejszej wątpliwości w interpretacji aktorskiej Holoubka, choć może to rzeczywiście stwarzać zarzut pewnej oschłości,zimna. Byłby to jednak zarzut nieuzasadniony.
Twórcza - powtórzmy - i oryginalna to interpretacja. Nie jest to Hamlet gotów z desperacją rozstać się z życiem, nie jest to Hamlet - młodzieniec powalony, zdruzgotany i niedorosły do wykonania planu zemsty przerastającego jego młodzieńcze siły.Jest to natomiast Hamlet dojrzały, nie raz już doświadczony, nie tracący zimnej krwi w najbardziej tragicznej sytuacji. Czy mógłby bowiem niedoświadczony -młodzieniec, jakiego dotychczas głównie grano,prowadzić tak na zimno,z takim wyrafinowaniem,swą cyniczną grę obłędu i zemsty? Zawsze to budziło pewne wątpliwości. Wypełnia więc ta interpretacja dotychczasowe luki i wyjaśnia - niejasności. Interpretacja niezwykle przemyślana, konsekwentna od początku do końca. I to jest w kreacji Holoubka bodaj ważniejsze nawet niż sama realizacja aktorska tej twórczej koncepcji.